15 stycznia 2017

Rozdział 6

Severus najszybciej jak się dało posklejał z Poppy wszystkich członków Zakonu Feniksa. Kosztowało go to resztę dnia i pół nocy. Także, gdy wrócił już do swoich kwater, nie zdziwił się wcale, gdy nie zastał swojego męża. Chociaż w głębi siebie miał nadzieję, że ten wróci po swoich lekcjach, które tego dnia pewnie były całkiem luźne w związku z przykrymi wydarzeniami.
Był zły, że przeszkodzono im w tak ważnym zajęciu, zwłaszcza, że nie było aż tak poważnie rannych i Magomedyczka powinna sobie sama poradzić. Mówi się trudno. Było jeszcze dużo czasu do sfinalizowania małżeństwa, nim stanie się ono nieważne.
Po bardzo szybkiej wieczornej toalecie Snape położył się w łóżku, ale sen jak zwykle nie chciał przyjść. Obiecał sobie, że nie będzie używał środków wspomagających, ale był okropnie zmęczony. Z westchnięciem opuścił łóżko i podszedł do drzwi prowadzących do jego gabinetu. Miał pchnąć drzwi, kiedy one zostały w tym samym czasie pociągnięte.
Przed drzwiami stał Harry i na widok Severusa uśmiechnął się.
- Potter...
- Nie umiałem zasnąć i... Ech... Postanowiłem przyjść do ciebie.
Snape przesunął się na tyle, by chłopak wszedł do środka i zamknął drzwi. Harry miał szczęście, że Severus dodał do zabezpieczeń jego sygnaturę, inaczej nie mógłby wejść bez wyraźnego zaproszenia.
Mistrz odwrócił się w stronę chłopca, który w tej chwili zdejmował buty i kładł się do łóżka. Położył się obok i obserwował rozluźnionego męża.
Snape zastanawiał się, czy Harry zdaje sobie sprawę z tego, że działa na niego jeden z punktów kontraktu małżeńskiego. Był aktywny do czasu pierwszego współżycia i sprawiał, że małżonkowie lgnęli do siebie, mimo wcześniejszych niechęci. Czuł, że chłopak spanikuje, gdy tylko będzie po. Ale teraz zamierzał korzystać, skoro umożliwia mu to kontrakt.
Podniósł się trochę na rękach i skradł mężowi pocałunek. Dotknął brzucha chłopaka i poczuł pod ręką lekką wypukłość.
- Eee... Trochę urosłem w tym miejscu – zająkał widząc jak Snape wpatruje się w jego brzuch.
- Wiesz, że będzie teraz coraz większy... W końcu to już czwarty tydzień. Nie możemy dłużej zwlekać...
Harry westchnął, ale nie był do końca pewny czy dlatego, że musiał zniknąć, czy dlatego, że jego mąż lekko głaskał palcami jego wrażliwą skórę. Sapnął, gdy do tego dotyku doszedł drażniący język.
Po chwili sypialnię wypełniły jęki, wydobywające się z ust Harrego Potter'a. 

Hermiona zastanawiała się, ile jeszcze ma czekać na tego, który ją uwięził. Przez te parę dni przyszedł do niej tylko raz i to na samym początku, i teraz dziewczyna zrobiłaby wszystko żeby z kimś porozmawiać. Skrzaty tego człowieka nie były zbyt rozmowne i tylko przynosiły jej posiłki i zabierały brudne naczynia. Hermiona próbowała uświadomić im, że nie muszą usługiwać czarodziejom, na co one tylko piszczały i szybciej znikały.
Z tego wszystkiego nie mogła skupić się na czytaniu. Zatrzymała się na 8 książce i nie mogła ruszyć się z miejsca. Tak bardzo potrzebowała towarzystwa. Ludzie myśleli, że była z tych, co to poza książkami nie widzą świata, a wcale tak nie było. Kochała książki, ale mimo wszystko lubiła ludzi i musiała z kimś podzielić się tą mądrością w nich zawartą.
- Ile mam tu jeszcze czekać?! - krzyknęła w przestrzeń i opadła na łóżko.
Zanim jej oprawca wszedł do pokoju Hermiona zdążyła już zjeść obiad i deser, zrobić sobie popołudniową drzemkę i przeczytać kolejne 2 książki. Mężczyzna nadal się jej nie przedstawił, ale była prawie całkowicie pewna, że to jeden ze Śmierciożerców, choć nie widziała znaku i żaden z nich nie pozwoliłby jej siedzieć w takim luksusowym pokoju tylko co najwyżej w lochu.
- Panno Granger – zaczął, wyczarowując sobie niewerbalnie i bezróżdżkowo wielki fotel i siadając na nim. - Jak się pani czuje?
Słysząc to pytanie z ust porywacza Hermiona nie czuła się komfortowo. Czyżby przez ten cały czas ją truł i teraz czekał na pierwsze oznaki działania trucizny? Zrobiło jej się słabo i czarodziej najwyraźniej to dostrzegł, bo podszedł do niej i położył rękę na jej czole.
- Hermiono!
Popatrzyła na niego mętnym wzrokiem, pochyliła się do przodu i... zwymiotowała na jego wypolerowane buty. O dziwo mężczyzna nie zdenerwował się na nią, tylko tak jak podczas wyczarowywania fotela, wyczyścił brud i pomógł dziewczynie położyć się na łóżku.
Mógł uniknąć tego wszystkiego, gdyby znowu grzebał jej w umyśle, ale obiecał sobie, że zostawi jej trochę prywatności.
- Raz chciałem być miły i odwróciło się to przeciwko mnie – wymamrotał, kładąc Hermionie okład na głowę. - Chciałem z tobą porozmawiać, ale widzę, że nie czujesz się na siłach. Przyjdę później...
- Nie! - krzyknęła dziewczyna, zanim się powstrzymała i zarumieniła się uroczo. - Znaczy się... Czuję się dobrze, więc możemy porozmawiać.
Tom uniósł lekko brew i z powrotem usiadł na swoim fotelu, składając przed sobą ręce i opierając na nich głowę. Siedzieli tak chwilę w ciszy, nim Riddle uniósł głowę.
- Na początku chciałem cie przeprosić za to, że ostatnim razem tak gwałtownie wyszedłem. Zostałem pilnie wezwany i nie mogłem marnować czasu.
Hermiona popatrzyła na niego jak rozzłoszczony Puszek, kiedy usłyszała słowo „marnować”.
- Jak śmiesz?! Najpierw mnie tutaj ściągasz, a potem twierdzisz, że przebywanie ze mną i rozmawianie to marnowanie czasu! Dlaczego tu jestem?!
Tom patrzył na nią beznamiętnie i nie poruszył się ani o cal.
- Skończyłaś już? - spytał po chwili, dając Hermionie czas ochłonąć. - Nie mogę na razie niczego ci powiedzieć, ale wierz mi, chciałbym móc to zrobić. Właściwie to mam coś dla ciebie.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Zastanawiała się co też on mógł jej dać. Tom nie dał jej długo czekać. Po chwili pstryknął palcami i na podłodze stały trzy różnej wielkości pudełka.
- Proszę – uśmiechnął się i zostawił dziewczynę samą, żeby odpakowała podarunki.
Hermiona przez chwilę wpatrywała się w wychodzącego mężczyznę, ale po chwili podeszła do pakunków.
Powoli odpakowała najmniejszy. Był w nim złoty naszyjnik z wisiorkiem z obsydianowym sercem i złote kolczyki z obsydianowymi oczkami. Dodatkowo pierścionek z takim samym kamieniem.
W drugim leżała para pięknych czarnych butów na wysokim obcasie. Hermiona od razu przymierzyła szpilki i przeszła się parę kroków, stwierdzając, że są to najwygodniejsze buty jakie kiedykolwiek nosiła.
Ostatnie największe pudełko skrywało najpiękniejszą suknię jaką kiedykolwiek widziała. Była to rubinowa kreacja z szyfonu z odkrytymi ramionami i rękawami powyżej łokci. Miała czarną wstążkę w tali, którą wiązało się z tyłu.
Hermiona błyskawicznie przebrała się w sukienkę i po założeniu dodatków, przeglądnęła się w lusterku. Wyglądała całkiem dobrze, ale miała wrażenie, że jednak czegoś jej brakuje.
Odwróciła się na dźwięk otwieranych drzwi i podziękowała za prezent młodemu Riddle'owi szczerym uśmiechem.
Riddle podszedł do stojącej przed lustrem dziewczyny i jednym ruchem sprawił, że jej spięte włosy spłynęły na jej ramiona. Odwrócił ją do siebie i zlustrował całą od stóp do głów.
- Wyglądasz pięknie!

Narcyza Malfoy była bardzo zła na swojego męża. Gdy tylko wrócił do domu, nie zamienił z nią prawie żadnego słowa. Oczywiście wiedziała, komu jako pierwszemu złożył spotkanie, lecz nie zamierzała pozwolić na ominięcie swojej osoby.
Dzisiaj chciała skorzystać z tego, co dawał im podpisany niegdyś kontrakt małżeński. Wiedziała, że to będzie jedyna rzecz, która wystarczająco zniszczy Draco.
Przygotowywała się cały wieczór, w końcu nie kochała się z Lucjuszem od czasu kiedy spłodził potomka. Potem zadowalała się seksem z przypadkowo poznanymi ludźmi. Miała też kilkoro kochanków, których regularnie zapraszała do dworu. Kochali się wtedy w takich miejscach, gdzie Lucjusz mógłby ich nakryć. Chciała zobaczyć na jego twarzy złość i zazdrość, ale wtedy jej nie widziała. Dostrzegła ją jednak, kiedy zaproponowała małżeństwo Dracona z jedną z sióstr Greengrass. Wtedy się zorientowała. Było to rok wcześniej i teraz jeszcze bardziej nienawidziła Draco.
Wyperfumowana i całkowicie naga ukryła się w sypialni męża pod zaklęciem Kameleona. Czekała na niego prawie do północy i gdy tylko wszedł do środka, rzuciła na drzwi zaklęcie, które sprawiało, że wszystkie dźwięki stawały się bardziej słyszalne na zewnątrz.
Poczekała aż mężczyzna będzie kładł się spać i po jego wyjściu z łazienki, zdjęła z siebie zaklęcie.
Lucjusz nie krył swojego zdziwienia. Żonę widział nago tylko na początku małżeństwa i nie był to dla niego miły widok. Teraz oprócz zdziwienia i obrzydzenia, zastanawiał się czego ona od niego chce. I gdy tylko rzuciła się na niego, oświeciło go.
Zemsta. Tego chciała. Chciała się zemścić, ale nie wiedział dlaczego.
Zaczęła się do niego zbliżać, a on po prostu rzucił na nią mocnego Expelliarmusa. Przeleciała pod ścianę, a huk był tak głośny, że w mig w pokoju pojawił się oszalały ze strachu Draco.
Omiótł spojrzeniem pomieszczenie i skierowała pytający wzrok na ojca. Trochę zdziwił go widok gołej rodzicielki, ale widywał ją w takich różnych stanach, że ten nie zrobił na niego większego wrażenia.
Lucjusz warknął rozdrażniony, co zwykle mu się nie zdarzało i pociągnął chłopaka do wyjścia.
- Chodźmy spać. Twoja matka do reszty oszalała.
Draco nie pytał o nic więcej, tylko poszedł, chwycił ojca za rękę i pociągnął w kierunku swojej sypialni.

4 komentarze:

  1. Witam,
    pięknie, Harry lgnie do Severusa, choć mam nadzieję, że jak przestanie działać ta magia kontraktu to Harry nadal będzie pragnął być blisko Severusa....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    pięknie, po prostu piękne, Harry lgnie do Severusa, choć naprawdę mam nadzieję, że jak przestanie działać ta magia kontraktu to Harry nadal będzie pragnął być blisko Severusa....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    pięknie, Harry nam po prostu lgnie do Severusa, choć mam nadzieję, że jak przestanie już działać ta magia kontraktu to Harry nadal będzie pragnął być blisko Severusa....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    pięknie, Harry lgnie do Severusa, ale mam nadzieję, że jak przestanie działać ta magia kontraktu to Harry nadal będzie pragnął być blisko Severusa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń