26 września 2016

Rozdział 5

Draco wszedł do Wielkiej sali i od razu zarejestrował brak Złotego chłopca. Było to dość niepokojące. Kierując się w stronę swojego stołu, ukradkiem spojrzał w stronę grona nauczycielskiego. Siedzący tam nauczyciele chyba w ogóle nie zauważyli braku chłopaka. Pewnie za tym wszystkim stał Dumbledore. Starzec nie interesował się losem chłopaka, oczywiście poza jego starciami z Czarnym Panem. Wtedy udawał zainteresowanego i lekko zaniepokojonego jego stanem, ale kiedy wszystko na jakiś czas ucichało, kończyła się także i jego uwaga. Nie żeby Draco specjalnie to przeszkadzało, ale miał wrażenie, że tylko on to dostrzega. On i Snape.
Usiadł i zabrał się za jedzenie, wciąż myśląc o Wybrańcu. W międzyczasie przybyła też większość jego kolegów z rocznika i zaczęła się poranna rozmowa, zagłuszana co chwilę odgłosem sztućców i co najgorsze, mlaskania. Draco bardzo zniesmaczony, musiał być świadkiem rozmowy Crabbe'a i Goyle'a, którzy o manierach wiedzieli tyle co zwykły plebs.
Niemal z radością powitał wejście Potter'a do sali. Harry nie wyglądał zbyt dobrze i był lekko zdezorientowany. Kilka razy zatrzymał się w drodze, jakby nagle coś mu się przypomniało, i ledwo widocznie kręcił głową.
Młodego Malfoy'a zaciekawiło zachowanie chłopaka, ale nie mógł dalej go obserwować, gdyż do sali zaczęły wlatywać sowy z poranną pocztą. Draco nie spodziewał się żadnego listu, toteż niezmiernie się zdziwił, gdy stanęła na ramie jego krzesła nieznajoma mu sowa. Wyciągnęła ku niemu swą nóżkę z czarną kopertą. Nie czekając na odpowiedź odfrunęła od niego i pogłębiając jego ciekawość podfrunęła do Snape'a, który pojawił się w się nie wiadomo kiedy.
Draco otworzył lekko kopertę i wyciągnął z niej zaproszenie.

Zaproszenie!
Pragnę serdecznie zaprosić
Sz.P.
Dracona Luciusa Malfoy'a
na bal w Riddle Manor.
Bal odbędzie się w najbliższą sobotę.
T.M. Riddle

Draco ukradkiem spojrzał na Snape'a, który patrzył na Potter'a nieodgadnionym wzrokiem. Domyślił się, że ta dwójka miała ze sobą więcej wspólnego, niż wszyscy sądzili. Miał nadzieję wkrótce się dowiedzieć, co przed wszystkimi ukrywają. Być może nie będzie to takie trudne, skoro jego wuj także wybiera się na bal. W końcu zaproszenia od samego Czarnego Pana się nie ignoruje.

Harry poczuł na sobie wzrok Snape'a. Po tylu latach rozpoznawał, kiedy ten człowiek się na niego patrzył. Podniósł wzrok i spojrzał wprost w obsydianowe oczy. Zarumienił się, gdy przypomniał sobie pobudkę. Spoglądały na niego te same oczy, choć teraz tliła się w nich jakaś emocja, której nie potrafił rozszyfrować.
Cieszył się, że nie obudził się w sypialni mężczyzny, tylko na transmutowanym łóżku w sali eliksirów. Gdyby było inaczej pewnie dostałby zawału.
Snape skinął głową w stronę drzwi i wstał od stołu. Harry od razu zrozumiał gest nauczyciela, dający znak, że ma wyjść z Wielkiej sali. Nie zastanawiając się zbyt długo, wziął ostatni kęs kanapki i skierował się do wyjścia.
Gdy tylko zamknął za sobą drzwi od razu skierował się do gabinetu Mistrza. Cokolwiek on chciał, na pewno nie była to rozmowa, która mogła odbyć się w niestrzeżonym korytarzu. W końcu każdy czar prywatności można było bardzo prosto usunąć.
Harry bardzo dobrze znał drogę do gabinetu w lochach. Przez cały swój pobyt w szkole, zdążył przebrnąć tą drogę setki razy, gdy szedł po „obiecany” szlaban.
Zapukał mocno w stare drzwi i po głośnym „Wejść!” otworzył drzwi.
Snape siedział jak zwykle przy swoim mahoniowym biurku, tylko zamiast oceniać prace uczniów, opierał się na złączonych dłoniach i patrzył na wchodzącego Harrego.
- Siadaj – powiedział bez zbędnych uprzejmości i Harry posłusznie zajął miejsce. - Kazałem ci tu przyjść, ponieważ musimy poważnie porozmawiać, a rano nie było na to czasu, gdyż twoja nieobecność na posiłku byłaby zauważona.
- Myślę, że nie mamy o czym rozmawiać!
- Potter, nie rozśmieszaj mnie! Przecież ty NIGDY nie myślisz. Nie sądzę żeby to kiedyś miało się zmienić – zakpił mężczyzna.
Harry zaczerwienił się ze złości i wstał z krzesła. Jego oczy ciskały gromy i gdyby wzrok mógł zabijać, to pewnie Mistrz Eliksirów padłby martwy. Odwrócił się w stronę drzwi i już miał iść ale zatrzymał go mocny uścisk na ramionach.
- Dokąd się wybierasz?! Siadaj! - posadził go z powrotem i sam wrócił na swoje miejsce.
- Nie będę tutaj siedzieć, kiedy ty tak bezczelnie mnie obrażasz! - warknął Harry.
- Przyzwyczaj się, mój drogi. Przed nami całe życie – uśmiechnął się kpiąco. - No więc... Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę. Zadecydowałem, że nie możemy zbyt długo czekać ze ślubem.
Severus spodziewał się wszystkiego: przekleństw, krzyków, wyzwisk, czarów rzucanych w niego, ale na pewno nie spodziewał się zobaczenia rezygnacji w tych przepięknych zielonych oczach. Oparł się pokusie by sprawić, żeby było w nich widoczne tylko pożądanie. Zostawił to sobie na noc poślubną.
- Panie Potter – westchnął. - Obiecuję, że życie ze mną nie będzie gorsze od tego, jakie ma pan teraz. Nie wymagam wiele, wszystko jest zawarte w kontrakcie.
Severus machnął różdżką a przed Potter'em zmaterializował się pergamin. Harry drżącymi rękami podniósł go i zaczął czytać. Był to najzwyklejszy magiczny kontrakt małżeński. Snape wymagał od niego szacunku i wierności, sam również miał mu to dać. Poza tym zaprzysiągł chronić Harrego i ich dziecko.
- Jeśli zgadzasz się na takie warunki, podpisz się w dolnym rogu.
Harry z lekkim ociąganiem podpisał kontrakt i przesunął go w stronę nauczyciela, który zrobił to samo. Snape rzucił kolejny czar na pergamin i ten poleciał do Ministerstwa, jak powiedział po chwili. Później wyjął z biurka dwie proste złote obrączki i chwycił je w dłoń. Podszedł do Harrego i ruchem ręki kazał mu wstać. Gdy ten to zrobił, ujął jego dłoń i delikatnie włożył jedną z nich na jego serdeczny palec. Harry powtórzył ten gest, a potem Severus zrobił coś, czego chłopak się nie spodziewał. Mistrz ujął jego brodę i lekko uniósł, po czym złączył ich usta w miękkim i niezwykle słodkim pocałunku.

Jeszcze tego samego dnia Draco poprosił dyrektora o pozwolenie na opuszczenie szkoły i prawie od razu aportował się do rodzinnego domu.
Tam powitał go jak zwykle skrzat i po zabraniu jego rzeczy, zaprowadził do salonu, gdzie na kanapie siedziała matka Draco.
Chłopak nie musiał się jej przyglądać by stwierdzić, że wygląda dziś bardzo źle. Najwyraźniej miała jeden ze swoich złych humorów, więc Draco postanowił iść do swojego pokoju, lecz ta zatrzymała go.
- Och, Draco! Cóż za niespodzianka! - krzyknęła Narcyza wstając.
Podeszła do syna i próbowała przytulić, co było trudne, gdyż w jeden dłoni trzymała szklankę Whisky, a w drugiej zapalonego papierosa. Była bardzo spita i Draco niechętnie pozwolił jej pocałować się w policzek. Jak na nią było dziwne, że chce to zrobić, ale była pijana, a wtedy robi się różne dziwne rzeczy.
Po wypuszczeniu go z uścisku, z powrotem usiadła na kanapie i dolała sobie trunku z karafki leżącej na stoliku obok.
- Może powinnaś przestać? - zasugerował jej. - Wyglądasz okropnie. Za chwilę wróci ojciec i...
- Ojciec! - krzyknęła i zaśmiała się pijacko. - Tylko na nim ci zależy. I jemu... Tylko na tobie! Zniszczyłeś moje małżeństwo!
Popatrzyła na niego z mordem w oczach i rzuciła w jego stronę szklanką, która nie trafiła w niego, ale rozbiła się przed nim, rozkruszając się na kawałki. Kilka odłamków pokaleczyło jego twarz, ale on na to w ogóle nie zareagował, stojąc w szoku.
- Nienawidzę cię i żałuję... Ogromnie żałuję, że cię urodziłam, że pozwoliłam ci żyć!
Bolało... Okropnie bolało, ale Draco nie dał tego po sobie poznać. Gwałtownie odwrócił się od niej i wybiegł z salonu.
W swoim pokoju siedział, aż nie usłyszał pukania do drzwi. Po chwili wszedł do środka jego ojciec.
Lucjusz wyglądał jak zwykle nienagannie. Miał bardzo modny czarny garnitur z połyskującymi wstawkami i idealnie białą koszulę. Jego włosy były starannie poczesane i sięgały już bioder. Opierał się lekko na swojej lasce, której główka lśniła, rażąc oczy.
Podszedł szybko na łóżku syna i zamknął go w żelaznym uścisku. Trzymał go tak dobry kwadrans, zanim nie odsunął go na długość ramion.
- Jesteś ranny – wyszeptał, dotykając szramy przecinającej lewy policzek Draco. Podniósł różdżkę i wyszeptał zaklęcie lecznicze. - Dlaczego sam się nie uleczyłeś?
Draco westchnął głośno i położył się na łóżku. Spojrzał spod wpółprzymkniętych powiek na Lucjusza.
- Chodź... - poklepał miejsce obok siebie. - Połóż się ze mną.
Lucjusz spełnił prośbę chłopaka i po chwili leżeli wtuleni w siebie.
Draco lubił tak sobie leżeć. Dawało mu to poczucie bezpieczeństwa i... czuł się kochany. Zawsze tego mu brakowało w czasie roku szkolnego. Tej możliwości leżenia bezpiecznie w objęciach ojca i kochanka. Robiło mu się wtedy tak miękko na sercu i czuł tam niezwykłe ciepło. Nigdy by się przed nikim do tego nie przyznał, ale czuł też motylki w brzuchu, o których tak nadawały wszystkie nastolatki.
Był szczęśliwy. I za nic nie chciał tego stracić.

Severus zaprowadził Harrego do sypialni. O dziwo to w ogóle nie wystraszyło Harrego. Zdawał sobie sprawę, że małżeństwo musi zostać skonsumowane, aby było uważane za ważne. Zapamiętał coś z książki „Wszystko, co powinieneś wiedzieć o zwyczajach w Czarodziejskim Świecie”, którą poprzedniego lata pożyczyła mu Hermiona.
Po drodze Snape kilka razy zatrzymywał się, by skraść chłopakowi pocałunek. Harry za każdym razem żarliwie je oddawał. Były najlepszą rzeczą jaka kiedykolwiek w życiu robił. W ogóle nie były podobne do tych z Cho czy Ginny. Były o niebo lepsze.
Snape rzucił go na łóżko i ściągnął z siebie szatę. Harry nie sądził, że jego nauczyciel pod warstwą ubrań zasłania TAKIE ciało. Pewnie gdyby wszyscy o tym wiedzieli, nauczyciel nie mógłby odpędzić się od fanek. Harry zdał sobie sprawę z tego, że to absolutnie mu się nie podobało.
Warknął i pociągnął męża za wciąż leżącą na nim koszulę. Severus opadł na chłopaka, podpierając się rękoma. Harry przyciągnął jego głowę do swojej i pocałował mocno. Severus zamruczał cicho i zakończył to skubiąc dolną wargę Potter'a. Harry zajęczał i ten dźwięk, stał się ulubionym dźwiękiem Severusa. Obiecał sobie, że zrobi wszystko żeby słyszeć to częściej.
Mistrz Eliksirów nie był zbyt cierpliwy, więc nie męczył się z rozpinaniem guzików, tylko mocnym szarpnięciem rozerwał przód koszuli. Dotknął palcami delikatną, oliwkową skórę męża i przyssał się do niej.
Nagłe pukanie do drzwi przerwało im w nocy poślubnej i Severus niechętnie zszedł z chłopaka i podszedł do drzwi wyjściowych.
Przed nimi stała Minerwa McGonagall i była widocznie zdenerwowana. Snape otworzył drzwi i już chciał warknąć na nią, że przeszkodziła mu w ważnych rzeczach, kiedy ta powiedziała:
- Severusie! Był atak! Jesteś potrzebny w skrzydle szpitalnym! 

5 komentarzy:

  1. Witam,
    trafiłam tutaj niedawno (jeszcze czytanie kuleje – ze względu na ograniczony czas), ale wiem, ze będę tutaj zaglądać i czytać w miarę moich możliwości czasowych... jak na razie przeczytałam ten one-shot i rewelacja, aż chciałabym coś więcej takiego... więc macie nową czytelniczkę, i czekam też na kolejne rodziały....
    i mam taką prośbę, mogłabyś odblokować opcję anonimowego w komentarzach...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    no i zawarli ślub, Severus bardzo troszczy się o Harrego, a zachowanie Narcyzy....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniały, i już zawarli ślub, jak widać Severus bardzo troszczy się o Harrego, a to zachowanie Narcyzy....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    naprawdę wspaniały rozdział, no i mamy ślub, widać, że Severus bardzo troszczy się o Harrego, a to zachowanie Narcyzy rewelacyjne...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    no i mamy już ich ślub, cieszę się, że Severus tak bardzo troszczy się o Harrego, no i Narcyza rewelacyja...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń